Na rogu ulic 11 Listopada i Targowej w Warszawie znajduje się prawdziwa perełka architektoniczna. Z zewnątrz niczym się nie różniąca od sąsiednich, czteropiętrowa kamienica przy ulicy Targowej 84 utwierdza mnie w przekonaniu, że warszawska Praga ma swój niepowtarzalny urok i turystyczny potencjał, którego niestety na co dzień nie dostrzegamy. Kamienica została wybudowana w 1904 roku.
Pierwszym właścicielem kamienicy był jej architekt, pochodzący ze Śląska majster budowlany – Adolf Dybicz, który po wybuchu II wojny światowej podpisał folkslistę i zgermanizował swoje nazwisko na Dybitsch.
Kamienica szczęśliwie przetrwała okres okupacji. W 1945 roku na podstawie dekretu Bieruta przeszła na własność miasta. W latach 60-tych XX wieku został przeprowadzony remont, który w znacznym stopniu pozbawił ją różnych detali. Między innymi skuto zewnętrzne ozdoby, rozebrano piece, usunięto kryształowe lampy oraz zniszczono malowidło na sklepieniu głównym.
Kamienica przy ulicy Targowej 84 wraz z terenem dziedzińca została wpisana do rejestru zabytków w marcu 1994 roku.
Na początku XX wieku, ówcześnie panująca moda w dekorowaniu wnętrz często nawiązywała do wielu stylów architektonicznych. Był to szczytowy moment umiejętności rzemieślniczych, które między innymi były wykorzystywane przy wykonywaniu zdobień.
Przejawiało się to w dużej mierze w imitacjach materiałowych. Dzięki tej technice, tańszymi metodami uzyskiwano efekty, jak przy użyciu droższych materiałów. Zazwyczaj były to środki malarskie. W ten sposób imitowano marmur i droższe gatunki drewna.
Technologie te były znane od bardzo dawna. Możemy je również podziwiać w Pałacu na Wyspie, w Pałacu w Wilanowie, czy też Zamku Królewskim. W obecnych czasach niewielu rzemieślników, potrafi dobrze stosować te techniki.
Kamienica została zbudowana w stylu eklektycznym. Posiada zdobienia w stylu baroku śląskiego, co zapewne miało związek z pochodzeniem Adolfa Dybicza.
W bramie możemy dostrzec stiukowe okładziny ścienne przypominające marmur. Są to dekoracje, które wykonywano z gipsu i kleju – masy sztukatorskiej, która była dobarwiana pigmentami.
Wejście na klatkę schodową zdobi portal z najprawdopodobniej drewnianymi kolumnami, oklejonymi stiukiem oraz rzeźbionymi postaciami.
Pierwotnie w przestrzeniach kamienicy była zachowana spójność kolorystyczna. Wówczas zestawiano dużo różnych materiałów, które wzajemnie się komponowały. Kolory ceramicznej posadzki nawiązywały do ścian.
Najprawdopodobniej sztukaterie też posiadały opracowania malarskie. Wszystko to zostało połączone z białym marmurem, który znajduje się na schodach klatki schodowej. Biały marmur był bardzo pożądany. Był to taki element luksusu i prestiżu. Takie rozwiązanie dawało też więcej światła, w przeciwieństwie do oficyn, które z reguły posiadały schody drewniane. Na klatce schodowej zachowała się dolna część wystroju. Wyżej możemy zobaczyć płyciny, które zostały wtórnie przemalowane. Najprawdopodobniej pierwotnie posiadały inne kolory. Mogły też mieć wzory imitujące marmur.
Na sklepieniach możemy zobaczyć malowidła ścienne, które zapewne powstały po elektryfikacji budynku. Zdradza to brak warstwy malarskiej pod drewnianym elementem lampy.
Ekspresyjne dekoracje, nieznanego autora, o tematyce erotycznej możemy oglądać na każdym piętrze i półpiętrze. Zazwyczaj w tego typu kamienicach najbogatsza dekoracja znajdowała się na głównym sklepieniu na ostatnim piętrze. Niestety w latach 60-tych sufit na ostatniej kondygnacji został skuty.
Na ścianie możemy dostrzec zawór, co pozwala nam sądzić, że pierwotnie w kamienicy było oświetlenie gazowe.
Na bogatej stolarce drzwiowej dostrzegamy odkrywki z pierwotną kolorystką drzwi.
Na parterze jest zachowany zabytkowy piec.
Kamienica ma swój niepowtarzalny klimat, który skłania nas do głębokiej refleksji nad świetnością i jej nieuchronnym przemijaniem.
Rafał Adrian Kraszewski